“To się nie dzieje. Anabeth żyje. Nie zabiłam jej.”
-powtarzała w duchu patrząc na kilkunastometrowe fale niszczące
łodzie przycumowane przy brzegu porywając ich szczątki do morza.
Po środku sztormu stał Percy. Dosłownie “stał” na wodzie.
Wyglądał przerażająco, roztrzęsiony płakał wykrzykując
imię Anabeth. Woda reagowała na każde uniesienie jego głosu
wzbijając się ku niebu.
-Percy proszę, przestań.- Błagała go na kolanach trzymając w
dłoniach zakrwawione ostrze.
Wiedziała,że jej słowa są bezsilne, nawet jej nie słyszał przez
łomot uderzających o brzegi fal a jednak krzyczała.
Wszystko działo się tak szybko, nie zauważyła nawet zniknięcia
Nica. Zorientowała się,dopiero wtedy gdy pojawił się obok niej
wraz z Piper i Jasonem.
Morze stawało się coraz bardziej niespokojne ,a Percy coraz
słabszy. Czasami znikał na dłuższą chwilę pod wodę a później
pojawiał się w coraz gorszym stanie.
-Jason pomóż mi !- Piper starała się przekrzyczeć wiatr.
Jason najwyraźniej zrozumiał ją bez słów ponieważ wziął ją
na plecy i odbijając się od krawędzi pomostu wzbił się w
powietrze. Amara nic nie słyszała, ale przypomniała sobie co Piper
mówiła o jej magicznym głosie.
Razem z Nico obserwowała jak Piper próbuje rozmawiać z Percym.
Niestety nawet to nie pomagało Percy zaczął krzyczeć tak głośno,
że nawet do nich dotarły jego słowa.
“Zostawcie mnie ! …..Ona żyje !.... Znajdę ją !”. Sprawy
nabrały nieciekawego kierunku. Percy wyjął swój miecz, zmuszając
w ten sposób Jasona do tego samego czynu.
Chłopcy zaczęli walczyć. Piper kurczowo trzymała się Jasona
opóźniając jego ruchy.
Nikt z nich nie zwrócił nawet uwagi na zbierający się na plaży
tłum obozowiczów.
Walka zdawała się nie mieć końca, gdy tylko Jason próbował
zadać cios Percy nurkował pod wodę żeby po chwili rzucić się na
Jasona który natomiast wzbijał się w powietrze.
Amara znała tą taktykę, Jason próbował zmęczyć Percy’ego. On
był w pełni sił ,a Percy szalał już od dobrej godziny na pełnych
obrotach. Miał rację, podziałało Percy stał się wolniejszy i
mniej uważny przy najmniej na tyle aby Jason mógł wykonać jedno
precyzyjne cięcie.
Może wydawać się to dziwne, “ Są przyjaciółmi. Jeden z nich
rozpacza po stracie dziewczyny,dlatego ten drugi musi go walnąć na
tyle mocno, żeby zemdlał” ale dokładnie tak było. Jason również
opadł z sił ale jej resztkami zdążył uderzyć
tępą częścią miecza w klatkę piersiową Percy’ego a jego
ciało runęło bezwładnie do wody . Fale natychmiast ucichły,
nastała cisza. Przerażeni obozowicze wpatrywali się w zawieszonego
w powietrzu Jasona, przez tłum przebiegł głuchy tupot kopyt. Było
to Chejron przepychający się przez
obozowiczów.
Niestety Jasona również wykończyła walka, zabrakło mu sił aby
stanąć na brzegu. Razem z Piper spadł do
wody. Amara otrzeźwiała.
-Choć, musisz mi pomóc. -rzuciła się do wody pociągając za sobą
Nico.
Woda była lodowata .Pod jej powierzchnią było ciemno ale udało
jej się dostrzec świecący miecz Percy’ego który nadal trzymał
w dłoni. Chwyciła go za koszulkę, już
mieli wypłynąć na powierzchnię gdy ten oprzytomniał i chwycił
ją za gardło.
“To twoja wina!” -usłyszała jego głos. Zaczęło brakować jej
powietrza. Wiedziała ,że dłużej nie wytrzyma. “Przepraszam”
powiedziała bezgłośnie zasypiając.
* *
* * * * * * *
Nigdy nie była w Hadesie ale była pewna że nie tak wygląda
królestwo umarłych i ciemności.
Widziała piękny ogród z najrozmaitszymi kwiatami ,krzewami i
owocowymi drzewkami.
W środku ogrodu stała złota fontanna na której boku siedziała
mała dziewczynka. Miała na sobie tradycyjny strój grecki czyli
białą tunikę i sandały. Wyglądała jak
mała księżniczka.
Po chwili Amara zorientowała się,że to ona. Te same srebrne oczy i
długie brązowe włosy zaplecione w warkocz. Dziewczynka zanurzała
dłonie w fontannie nucąc pod nosem.
Nagle znikąd pojawiła się za nią nimfa. Usiadła na brzegu
fontanny przyglądając się dziewczynce.
-Kiedy tata mnie odwiedzi ? -zapytała wycierając dłonie o tunikę.
-Jest bardzo zajęty kochanie, przecież
wiesz.
-Obiecał mi. Dzisiaj kończę 7 lat. Powiedział, że mnie odwiedzi.
-Jeśli będzie miał chwilę...
-Na pewno to zrobi.
W tej chwili w ogrodzie pojawiła się jeszcze
jedna osoba. Był to Hermes. Amara poznała go po małych
skrzydełkach przy jego sandałach.
-Wujek! -Dziewczynka pisnęła i mocno wtuliła się w boskiego
posłańca.
-Ale wyrosłaś, mam tu coś dla ciebie. -nagle w jego rękach
pojawił się sztylet, ten sam którym Amara zabiła Anabeth.
Dziewczynka z entuzjazmem chwyciła za
głowicę i zamachnęła się parę razy.
-To od taty ?
-Niby bogini mądrości... hmm-mruknął pod nosem.
-Tak wujku ?
-Yyy, tak tak. - odpowiedział szybko. Patrzył
z rozbawieniem jak dziecko wymachuje sztyletem w powietrzu.- Niedługo
nauczysz się z niego korzystać.- przykląkł na jedno kolano.- Ale
pamiętaj, to bardzo niebezpieczna broń. Wszyscy twoi bracia i
siostry tam na dole będą zazdrościć ci tego sztyletu. Będzie on
twoim darem i przekleństwem. Nawet najmniejszy kontakt z jego
ostrzem może być śmiertelny.
Dziewczynka popatrzyła na prezent .W jej oczach rozbłysły małe
iskierki.
-Będę uważać.
Wizja się urwała.
* * * * * * *
Amara zgięła się wpół. W oczach jej
się mieniło. Obok niej pojawiły się dwie osoby. Jedna z nich
podstawiła jej miskę natomiast druga szybko chwyciła ją pod
ramiona pomagając jej usiąść. Amara zaczęła się krztusić
wylewając z siebie litry wody. Wreszcie
nabrała powietrze w płuca, niwelując mroczki przed oczami.
-Bałem się,że już po tobie. -powiedział z ulgą Will kładąc ją
zpowrotem w łóżku.
-Piper ?-wychrypiała.
-Jestem.-położyła jej dłoń na ramieniu.-Wystraszyłaś nas.
-Jak ja się tu …-zakrztusiła się. Will podał jej łyżeczkę
ambrozji do ust.
-Powoli, jesteś jeszcze słaba.-spojrzał na Piper.- Zostawiam ją
pod twoją opieką.
Piper kiwnęła głową i uśmiechnęła się do Amary.
-Nico cię tu przyniósł. Siedział przy
tobie dniami i nocami.
-Dniami i nocami? W liczbie mnogiej?-zapytała słabym głosem.
-Mhm. Jesteś już tutaj 4 dni. Byłaś taka zimna i blada, Will
próbował cię reanimować ale to nie przynosiło żadnych skutków.
Twierdził ,że nie żyjesz. Nico upierał się ,że nie
poczuł twojej śmierci więc to niemożliwe. Na
szczęście Will go posłuchał.
Amara zamyśliła się na chwile starając przypomnieć sobie
wszystkie zdarzenia z tamtej nocy.
-Anabeth, czy ja ją…
Piper spochmurniała i wtopiła wzrok w podłogę.
-Tak Anabeth nie żyje.
Amara wbiła się w swoją poduszkę.
-Ale to nie ty ją zabiłaś tylko jej własna słabość.
-Nie rozumiem?
-Chejron opowiedział nam na czym polega niezwykłość sowiego
ostrza. Po tym jak Atena zanurzyła go w Styksie
stał się on obiektem pożądania jej
wszystkich dzieci. Ostrze tego sztyletu przyciągało je jak magnes
.Tylko nieliczne z jej dzieci umiały oprzeć się tej pokusie.
Był to test, którego Anabeth niestety nie zdała.
-To moja wina.
-Amaro…-Piper chwyciła w dłonie jej twarz i spojrzała jej prosto
w oczy.- To nie twoja wina. Nie możesz się za to obwiniać.
Rozumiesz ?
-Tak -powiedziała bez przekonania.
-To dobrze. Teraz powiedz mi czy ty nie umiesz pływać ?
-Umiem, to znaczy tak mi się wydaje…
-A pamiętasz co stało się wtedy pod wodą. Dlaczego zaczęłaś
tonąć?
Amara przypomniała sobie przepełnione gniewem oczy Percy’ego gdy
dusił ją podwodą. Wzdrygnęła się.
-Eeem, uderzyłam o coś głową .Dlatego straciłam przytomność.
-skłamała.
-Serio? -Piper uniosła brew.
-Tak,tak. Co tak w ogóle wydarzyło się
tamtej nocy ? -szybko zmieniła temat.
-Eh, szkoda gadać. Jedyne co pamiętam to tłok i hałas. Wszyscy
rzucili się na pomoc. Byłam wpół
przytomna, nieśli mnie na noszach obok Jasona. Obudziłam się rano,
byłam niewyspana ale czułam się dosyć
dobrze. Poszłam sprawdzić co z Jasonem. Potem
chyba usłyszałam krzyk dochodzący z drugiego końca. To był Nico
kłócący się z Willem o ciebie. Uwierz
mi przeraziłam się gdy cię zobaczyłam. Will w końcu ustąpił i
zostawił nas przy tobie, od tamtej pory pilnujemy cię na zmianę.Nico nie chciał się zgodzić ale uświadomiłam go ,że
czasami musi jeść i pić jeśli nie chce zamieszkać u swojego
ojca.
Amara czuła jak coś kluję ją od środka.
Odkąd przybyła do obozu tyle osób okazało jej czułość a ona
czym im się odpłaciła ? Kłopotami.
-A Percy ?
-Lepiej. To znaczy o tyle lepiej,że zaczął z kimkolwiek
rozmawiać, jeść ,pić ,spać. Czasami nawet się uśmiecha.
-starała się nie rozpłakać.
-Ja muszę z nim porozmawiać. -zaczęła się podnosić.
-Poczekaj nie powiedziałam ci jeszcze najważniejszego…-nie
zwróciła uwagi na słowa Piper.
-Dam sobie radę.-usiadła na łóżku.
Złapała głęboki oddech i stanęła na nogi.
-Jesteś pewna? -na te słowa zachwiała się i oparła się na
Piper, która asekurowała ją całą drogę.
* * * * * * * * *
Była pora obiadowa, dlatego obie udały się do pawilonu jadalnego.
Amara spodziewała się krzywych spojrzeń i obraźliwych komentarzy
na jej temat ale jedyne co zastała to gromkie brawa gdy tylko
pojawiła się w zasięgu wzroku obozowiczów.
-O co chodzi ?
-Cieszą się że żyjesz.
-Ale ja…
-Wszyscy wiedzą ,że to nie twoja wina. Poza tym zdarzyło
się coś jeszcze, chciałam ci to powiedzieć jeszcze w lecznicy ale
nie zdążyłam. -złapała oddech.- Twój ojciec cię uznał, wtedy
gdy Nico wyciągnął cię z wody.
Amara zamarła, wpatrywała się z niedowierzaniem
w towarzyszkę.
-Ekhem.- obok niej
pojawił się Jason i jednym gestem wskazał jej stół przeznaczony
dla dzieci Zeusa. -zapraszam do stołu...siostro.
_________________________________________________________________________
Przepraszam za tak długi odstęp.
Przepraszam również za uśmiercenie Anabeth, ale jak dowiecie się później- było to konieczne.
-No i oczywiście wszystkiego najlepszego na nowy rok 2015 !
Super, bardzo mi się podoba <3
OdpowiedzUsuńFajne. :* Szkoda Ann, ale fajne. Dzięki za życzenia. Wzajemnie.
OdpowiedzUsuńSzkoda Annabeth :(
OdpowiedzUsuńPs. Pisze się ANNABETH (sorki zawsze ludzi poprawiam)
Fajne :*
Ahh no tak, dzięki za przypomnienie.
UsuńNIE CZYTAJ!! OPŁAKUJĘ TEN ROZDZIAŁ !!! NIE CHCE ZRYĆ CI PSYCHIKI!!!
OdpowiedzUsuńZeus...Zeus...Zeus... Dlaczego Zeus ;-; ?? Nienawidzę Zeusa... Wielebie Amere... Czemuuuuuuu!!!!!!! Jaki cios.... siedzę w Tartarze...z Tanatosem...Opłakujemy sobie śmierć Annabeth... Atena zemści się na Zeusie razem z Hekate ( Mamusia Cherry lubi się mścić <3 )!!! Płakam .... A teraz powytykam Ci błędy (Jeden drobny błąd, ale za Zeusa na Ciebie pokrzyczę !!!) !!
"nie słyszał przez łomot uderzających o brzegi fal a jednak krzyczała." Gdzie jest tu przecinek !!?!?!?!?!!!? Powinno być "o brzegi fal, a jednak krzyczała" Przepraszam, musiałam ... Amara umrze...Ja Cherry, córka bogini magii Hekate, ją zabije ^^ ... Wiesz może lepiej tego nie czytaj... Tak napiszę Ci ostrzeżenie. Jeżeli już doszłaś do tego momentu proszę o brutalność następnego rozdziału ^^ No i romans z Nico (Tag wiem, że on... no woli Willa i Percy'ego )
Z wyrazami szacunku i bólu.
~Cherry :*
Tak... Ja poprawiam, a sama jakieś 3 przecinki pominęłam... Nie bij mnie za to !! ;-; Przepraszam ....
Usuń~Cherry
Hahahaha, nie będę bić ale na pewno będę się bronić.
OdpowiedzUsuńZ bólem serca zabijałam Ann (percabethnators forever) ale sama niedługo przekonasz się, że było to konieczne.
Co do rodziców Amary.... wymyśliłam tą historyjkę oglądając "Gra o tron" - Zeus najbardziej mi pasował (choć osobiście nie cierpię gościa).
A za błędy z góry przepraszam ,staram się jak mogę ale jak widać nie zawsze wychodzi.
Romans ? Niestety nie z Nico ale istnieje inny powód jego zainteresowania Amarą.
Następny rozdział postaram się dodać jutro, ale nie przysięgam na Styks ani nawet nie obiecuję.
Anty-fanki Zeusa XD Mi się podoba!! Nie będzie romansu ;-;...Płakam razem z Bobem ;-; - tag ja nadal przeżywam że nie było Reynico ;-; Ni wiem jak się nazywa dokładnie ta para, aleee tam... Ejjjjj, czekaj... hmmm... Zabicie Ann było konieczne... Ymmm... Moja wyobraźnia jest dziwna, a może jednak.... O.o
UsuńMyślę... *^*
Ten komentarz został usunięty przez autora.
UsuńTak, tak mamusiu górą pisze się przez ó, więc ANTY-FANKI ZEUSA G_Ó_RĄ!!! ^^
UsuńJesteś super! Kocham! Mam pewne podejrzenia co do półbogości Amary...,ale nie zdradzam, bo jeśli to prawda to zniszczę Ci moment zaskoczenia...
OdpowiedzUsuńPozdrowienia przesyła Ner!
Jeśli masz czas to zapraszam do mnie, bo autoreklama zawsze spoko! koniectotylkopoczatek.blogspot.com
Kiedy następny? 😢Napisz szybko, bo umrę niezobaczywszy 8 roździału.😖
OdpowiedzUsuńNie mogę się doczekać. Pierwsza go zobaczę 🙋👀Pozdro💕