Dopiero teraz zorientowałam się ,że
oni jeszcze nie wiedzą .
Żaden z nich jeszcze nie wie ,że
jestem ślepa i wcale nie mam zamiaru im o tym mówić .
Może uznacie to za “trochę”
dziwne ale pomimo tego ,że zamierzam z nimi jechać do tego całego
obozu i tak im nie ufam na tyle ,żeby zdradzić im mój “mały”
sekret .
Musiałam szybko coś wymyślić . Tak
mało czasu …
Zrobiłam, pierwsze co przyszło mi do
głowy :
-Chłopaki chyba trochę źle się
czuje - po czym upadałam na ziemię . Wiem trochę teatralne , ale
zadziałało . Jeden z chłopców wziął mnie na ręce i ruszyliśmy.
Nie czułam się z tym dobrze. Nie
cierpię robić z siebie ofiary losu , no niestety tym razem nie
miałam wyboru.
Do samochodu doszliśmy szybko.
Chłopak, który mnie niósł usiadł ze mną z tyłu kładąc moją
głowę na swoim ramieniu. Nastała chwila milczenia, najwyraźniej
byliśmy sami , czułam się niezręcznie dlatego postanowiłam
przerwać milczenie :
-Dziękuje, już mi lepiej i
przepraszam za kłopot.
-Przepraszasz za to ,że zemdlałaś ?
- poznałam ten głos. To był Nico , zrobiło mi się jeszcze
bardziej głupio. Nie dość ,że go zaatakowałam to jeszcze musiał
nieść mnie przez całą drogę .
-Tak i również za to ,że
zaatakowałam cię wtedy w lesie. Myślałam ,że chcesz zrobić mi
krzywdę.
-Nie ma sprawy, było minęło. Poza
tym, to była moja wina, nie powinienem był cię straszyć .
-Nie wystraszyłeś mnie. Powiedziała
bym ,że bardziej zaskoczyłeś.
-Acha , tak czy siak. Rozejm?
-Okey . Rozejm.
Wtedy zdałam sobie sprawę, że nadal
opieram się o jego ramię. Szybko wyprostowałam się i zaczęłam
nowy temat :
-Tak w ogóle , to gdzie reszta i
dlaczego nie jedziemy ?
-Jedno imię . Anabeth.
-Kto ? Chyba wspominałeś coś o niej
w lesie , tak ?
-Mhm , to dziewczyna Percy’ego.
Bardzo się martwi, gdy nie ma go przy sobie. Dużo razem przeszli.
-Rozumiem , ale co się stało . Jest
tutaj ?
-Nie nie ma jej tutaj. Zadzwoniła na
telefon Jasona , bo Percy zostawił swój w obozie.
A jeśli chodzi o to co się stało …
No wiesz ta misja … dowiedzieliśmy się o niej tak nagle,
musieliśmy od razu wyruszyć, Percy nie zdążył jej o tym
powiedzieć. Nie ma nas dopiero jakieś 6 godzin, a ona już popadła
w jakąś histerię. Znając życie przejdzie jej dopiero jak go
zobaczy.
-Acha, musi go bardzo kochać.
-A on ją -powiedział to tak jakby był
trochę zażenowany tym faktem. W tym momencie otworzyły się
przednie drzwi samochodu. Do środka wsiedli Percy i Jason :
-Musimy szybko wracać .- powiedział
Percy
-Ej, spokojnie . Nic jej nie będzie
jest razem z Piper.
-Jason , dobrze wiesz jak jest. To moja
wina , powinienem jej powiedzieć.
Usłyszałam ciężki oddech , który
dochodził z fotel kierowcy , wiedziałam do kogo należy.
Zrobiło mi się go żal :
-Percy to nie twoja wina. Teraz skup
się na tym aby bezpiecznie do niej wrócić.
-Może masz rację … zaraz chwila -
obrócił się gwałtownie na swoim fotelu - Amaro, obudziłaś się.
Jak się czujesz? Byłaś taka blada, bałem się ,że …
-Ale Nico, stwierdził ,że jesteś
daleka od śmierci więc zaufaliśmy jego instynktowi .Jak zawsze.
-Okey, dobra możemy jechać ? -
zmieniłam temat.
-Jasne, już jadę.
Szczerze ? Nienawidzę być w centrum
uwagi. Takie chwile jak ta są dla mnie trochę żenujące, ale o co
chodzi z tym całym przeczuciem Nica ? - to mnie trapiło przez całą
drogę .
Dotarcie na miejsce zajęło nam jakieś
15 minut , zdziwiło mnie to.
Błądząc po lesie nie natknęłam się
na ,żadnego herosa ani ,żadne mityczne stworzenie o których mówił
Percy opowiadając o obozie, oczywiście nie licząc trzech Mojr .
Podobno jest ich tam mnóstwo (potworów ,nie Mojr ).
Samochód zatrzymał się bardzo
gwałtownie :
-Co się stało ? - zapytałam
podnosząc się z oparcia przedniego siedzenia.
-Nic - powiedział Jason przez
zaciśnięte zęby -po prostu , KTOŚ tu jest fatalnym kierowcą .
-Odpuść sobie Grace. -ale nie było w
tych słowach,żadnego entuzjazmu -Muszę iść , przepraszam.
Zajmijcie się nią Chejron czeka na was przy bramie .
-Ej Percy - zatrzymałam go. Chciałam
życzyć mu powodzenia ale uznałam ,że to raczej zły moment .-
Dzięki , za wszystko.
-Nie masz za co. Naprawdę, a teraz
muszę biec, przepraszam. - jak powiedział, tak zrobił .
-Okeeey , Amaro nie jestem
uzdrowicielem , ale wydaję mi się ,że nie dasz rady sama dojść
do obozu więc …
Już miałam protestować, ale
uświadomiłam sobie ,że znowu nie mam wyjścia.
Nico i Jason wyszli z samochodu i
pomogli mi “stanąć na nogach “ . Oczywiście, żeby wyglądało
to realistycznie musiałam ostro grać , ponieważ tak naprawdę
czułam się świetnie.
Po kłótni z Jasonem postawiłam na
swoim i tylko skorzystałam z jego ramienia ( tym razem to on chciał
nieść mnie na rękach , ale przekonałam go ,że czuję się dużo
lepiej ).
Szliśmy szybko ,albo może to ja nie
przywykłam do takiego tępa po kilku dniach powolnej tułaczki po
lesie. Jason całą drogę opowiadał mi o tym co jest w obozie, o
zajęciach z szermierki i łucznictwa , o wyścigach rydwanów i
stajniach pegazów .
To musiało wyglądać niesamowicie ,
szkoda tylko ,że miałam tego nie zobaczyć.
Nagle zatrzymaliśmy się , czułam
obecność osoby trzeciej. Wysokiego mężczyzny , baaardzo wysokiego
mężczyzny o potężnej budowie .
-Amaro to jest Chejron, opiekun obozu -
opowiadałem ci o nim ,Chejronie to jest Amara .
Nogi mi zesztywniały. Jason mówił
,że Chejron wie wszystko a jeśli nie wie to i tak prędzej czy
później się dowie. Dlatego wiedziałam ,ze to przednim będzie mi
najtrudniej ukryć mój sekret .
-Witam - wyciągnęłam rękę na
przywitanie a on ją uścisnął.