Od
razu na wstępie ,proszę o wyrozumiałość. Pewne osoby muszą
zginąć ponieważ ich śmierć ma ogromny wpływ na dalszy ciąg
akcji. Czytając ponownie ten tekst, sama nie mogłam uwierzyć w to co napisałam .Niestety tak musiało być...
________________________________________________________________________
Minęły 3 dni,
które dla Amary ciągnęły się w nieskończoność. Ograniczona
przestrzeń doprowadzało ją do szału a nieustanne kłótnie
Nica i Percy’ego wcale nie umilały jej podróży.
-Czy możecie się zamknąć !- wreszcie wybuchła.
-To on zaczął.- Percy bezradnie rozłożył ramiona wskazując na
Nica.
-Ha-ha-ha. Bardzo śmieszne. -Nico wyjął ze swoich włosów kilka
wodorostów.
Percy szybko zakrył dłonią usta aby nie wybuchnąć śmiechem.
-Zachowujecie się jak dzieci.-starała się zachować powagę.-Percy
powinieneś przeprosić Nica.
-Ja ? A pamiętasz wczoraj ?- Percy wskazał na siniaka.
Nico machnął lekceważąco dłonią.
-To był tylko niewinny żart.
-Mhm, a pamiętasz wtedy jak….
-Dobra ! Rozumiem. -krzyknęła. -Obydwoje zawiniliście. Błagam
przeproście się nawzajem i skończcie to wreszcie.
Chłopcy spojrzeli po sobie.
-Nie.-powiedzieli jednocześnie.
-Nie no to chyba pierwsze w czym się zgadzacie.-mruknęła pod nosem
i z powrotem zajęła swoje miejsce.
Ułożyła się wygodnie i zamknęła oczy ciesząc się chwilą
ciszy. Uwielbiała jak delikatna bryza i słońce muskają jej skórę.
Jednak nie dany był jej relaks.
* * * * *
* * * * * *
-Percy ! -Przerażony głos Nica szybko podniósł ją na nogi.
Nawet nie zdała sobie sprawy kiedy zasnęła. Był środek
nocy.
-Co jest ? -Amara niespokojnie rozejrzała się po pokładzie.
Była na nim tylko ona i Nico.
-Co się stało ?
-Wiatr ! Nie zdążyłem nawet mu pomóc. -mówił (a raczej
krzyczał) roztrzęsionym głosem.
-No nie… -musiała szybko opracować plan działania. Wskoczyć czy
nie wskoczyć…
-Amaro spójrz. -na wodzie pojawiła się plama krwi
,wkrótce stała się na tyle duża aby objąć całą łódź .Czuła
się jak w horrorze, zawsze przerażał ją widok krwi.
Starała się opanować, sztywno stała na środku ze sztyletem w
dłoni a za nią zwrócony plecami Nico. Wyczekiwali ataku.
-Nic. Cisza. -skomentował Nico.
-Myślisz ,że to potwór…
-Sam nie wiem co myśleć. Ale chyba nie sądzisz że ta krew to…
-Nawet o tym nie mów Nico.
Cały czas stali oparci o siebie plecami.
-Tu nic nie ma. Trzeba wskoczyć do wody i…
-To bez sensu. Jest ciemno. Nie umiemy
oddychać pod wodą.
-Więc co mamy zrobić, ty tu dowodzisz ?
Amara zamarła. Przyjrzała się dokładniej.”Nie nie nie “-
powtarzała w duchu. Teraz była pewna.
-Nico musisz mi pomóc.
Chłopak przytrzymał ją a ona w tym czasie wyciągnęła z wody za
pomocą miecza Nica obozowy naszyjnik.
-To jego prawda ? -zapytała z niepokojem zdejmując go z ostrza.
Nico wziął go do ręki dokładnie oglądając każdy z paciorków
.Po chwili ponuro przytaknął.
-Ale to o niczym nie świadczy, zaczekaj zaraz do nas wypłynie.
-Amaro wiem, że…
-Zaczekaj !- łzy zaczęły napływać do jej oczu.
Nagle ktoś przechylił łódź próbując
się na nią wdrapać. Wpadli do wody.
Amara była zdezorientowana, szybko wynurzyła się na powierzchnię
ale nikogo nie było ani Nica ani łodzi. Była sama na środku
oceanu.
* * * * * * * * * *
*
“O co chodzi” -starała się zrozumieć ale na próżno.
W jednej chwili sceneria się zmieniła.
Była w lesie, obok niej stała niewiele młodsza od niej dziewczynka
ubrana w białą grecką tunikę z łukiem w ręku i kołczanem na
plecach. Amara rozpoznała w dziecku samą siebie. Nagle dziewczynka
ruszyła na przód. Nadal była noc. Amara z trudem nadążała za
“sobą” . Nagle dziecko zatrzymało się i zwróciło się do
niej. “Nikomu nie mów, to będzie nasz sekret. “. Przyłożyła
palec do ust Amary po czym strzała
przebiła jej serce na wylot. Amara zaczęła krzyczeć. Było to
niemożliwe ponieważ strzałę wycelowała siedząca na drzewie
kukułka. Amara wiedziała ,że jest to nieracjonalne ale nie
zastanawiała się nad tym ,po prosu
zaczęła uciekać.
* * * * * * * * *
* * *
Obudził ją gwałtowny podmuch wiatru. Był już ranek. Nico
siedział przy Percym ?
“Chwila, Percym ?” - szybko zerwała się z miejsca. Odwróciła
wzrok gdy tylko spojrzała na Percy’ego. Jego podkoszulek był cały
zakrwawiony, a na środku klatki piersiowej ogromna rana
najprawdopodobniej postrzałowa.
-Amaro pomóż mi proszę. -błagał Nico.
Zacisnęła mocno pięści i przemogła się.
Percy był blady jak trup. Na dodatek nieprzytomny. Amara
poinstruowała Nica gdzie znajduje się apteczka i co ma robić, ona
sama trzymała głowę Percy’ego na kolanach i co chwilę
sprawdzała puls. Wszystko wydawało się iść w dobrym kierunku,
Nico poradził sobie znakomicie. Niestety w pewnym momencie Amara nie
mogła wyczuć pulsu. Pobladła.
-Amaro coś nie tak ? -Nico przez cały czas zachował kamienną
twarz. Nic nie mówił, wykonywał jej polecenia dokładanie i w
pełnym skupieniu.
-Podaj mu więcej ambrozji.
-Wiesz ,że nie mogę. Podałem mu tyle ile mogłem ,umrze jeśli…
-On nie umrze !
-Amaro wszystko będzie dobrze…
-Wiem !
-Dobrze…- Nico powoli położył dłoń na jej dłoni. -Czy mogę ?
-Nie ! Wszystko w porządku. -przytuliła
bezwładne ciało Percy’ego jednocześnie szepcząc mu coś do
ucha.
Nico poczuł to już kilka chwil temu, to samo uczucie towarzyszyło
mu gdy dusza Annabeth przekraczała bramy Hadesu, ale ani
myślał aby powiedzieć o tym Amarze. On sam nie mógł w to
uwierzyć ale nie mógł pozwolić na chwilę słabości w jej
obecności.
-Amaro spójrz na mnie.- powiedział stanowczo.
Skierowała poczerwieniałe od płaczu oczu na Nica.
-On nie żyje. -oznajmił.
Amara spojrzała z powrotem na Percy’ego
,delikatnie przeczesała jego włosy dłonią po czym jednym ruchem
placów przymknęła jego powieki. Nachyliła
się i pocałowała go w czoło …
Znowu odpłynęła...
* * * * * * * * * * * *
Tym razem była w “swoim” wieku. Przynajmniej tak jej się
zdawało. Na rękach trzymała niemowlę, był to chłopiec z
pięknymi dużymi oczami koloru morza. Śpiewała mu po
starogrecku kołysankę. Po chwili usłyszała za plecami głos
kobiety, ale nie była w stanie się obrócić.
“Och dziecko, nie wiem co bym bez ciebie zrobiła.
Wiem ,że musisz iść dlatego nie będę cie zatrzymywać.
“Amara pocałowała chłopca w czoło ,w tym momencie wizja się
urwała.
* * * * * * * * * * *
* *
Na szczęście było to tylko chwilowe.
-Przepraszam ja…- spojrzała na Percy’ego leżącego na jej
kolanach. - My musimy go pochować.
-O to się nie martw. - po chwili z wody wyłoniły się dwie
postaci. Nimfy.
-Nico co one tu robią ?
-Sądzę, że ktoś bardzo chciałby pochować swojego syna Amaro.
Dziewczyna była zdezorientowana, dopiero teraz przejrzała
na oczy.
-Jesteś pewien ? Nadal nie wiemy co się stało ? Skąd mamy mieć
pewność ,że to właśnie nie Posejdon to zrobił ? -zapytała
podejrzliwie.
Nimfy westchnęły oburzone.
-Jak śmiesz ! Nasz pan kochał swojego syna ponad wszystko !
-My też. Był takim kochanym dzieckiem. Nasz pan oświadczył już
oficjalnie iż winny jego śmierci poniesie srogą karę. -dodała
druga.
Amara nadal nie była do końca przekonana,
ale podała nimfą ciało Percy’ego już miały zniknąć w
głębinach gdy …
-Zaczekajcie !- Nico również płakał. Amara widziała wcześniej
jak próbował to ukrywać ale w tym momencie najwyraźniej stało
się mu to obojętne ponieważ płakał jak
dziecko. -Mogę się pożegnać ?
-Och oczywiście.- Nimfa uroniła łzę.- To takie urocze.
Nico podszedł do krawędzi łodzi i włożył małe zawiniątko
w dłoń Percy’ego.
-Zegnaj. Jeszcze się zobaczymy.
Teraz obie nimfy płakały.
-Byłabym zapomniała. Posejdon oczywiście zobowiązał dostarczyć
was prądami morskimi prosto na Manhattan.
Zniknęły.
* * * * * * * *
* * * * * * * * *
Rzeczywiście. Posejdon wywiązał się z danej obietnicy. Minęło
zaledwie kilkanaście minut i znaleźli się na ulicach Manhattanu.
Westchnęła.
-Percy powinien tu z nami być.
-Tak powinien.
-Zemszczę się, na tym kto przyczynił się do jego śmierci.
-A ja ci pomogę. -spojrzeli po sobie znacząco.
-Ruszajmy.
-Ale gdzie ?
-Na Olimp.
-No rozumiem, tylko co tak w ogóle masz
zamiar zrobić ?Zagrozisz im ?
-Jeśli będzie trzeba.
Wsiedli do najbliższej taksówki i ruszyli do Empire State Building.
Nico na szczęście zabrał ze sobą kilka
drobniaków.
Stali właśnie przed drzwiami budynku.
-Gotowa ?
-Sama już nie wiem. -Nico wytrzeszczył na nią oczy.
-Co !?
-Żartuje. -uśmiechnęła się po czym
pewnym krokiem ruszyła w stronę windy.
Portier spojrzał na nią zza portierki.
-W czym mogę damie służyć ?- zapytał pretensjonalnie.
Już wcześniej omówiła z Nikiem plan działania.
-Przyszłam do taty.- uśmiechnęła się szyderczo.-
sześćsetne piętro proszę.
-Słucham ?
-Oh nie udawaj idioty !- Amara wyciągnęła miecz, wiedziała że
mgła działa również tutaj ale miała nadzieję ,że portier jest
kimś więcej niż bezbronnym człowiekiem.
-Herosi. Wy i te wasze maniery !
Nico odciągnął ją od ofiary po czym
razem weszli do windy.
-Nie tak agresywnie.- uspokajał ją.
-No zdenerwował mnie. Robił ze mnie idiotkę.
-A może porostu cię nie usłyszał?
-O ja już tam wiem co on sobie myślał !
Podróż zajęła kilka minut. Gdy drzwi się otworzyły oboje
ujrzeli Olimp.
-I jak? Zapiera dech w piersiach prawda ?
-Eeem, niezupełnie.- Amara zaczęła się rozglądać, miejsce to
wydawało jej się znajome wręcz można powiedzieć,że wreszcie
czuła się jak w domu.- Znam to miejsce.
-Może już tu byłaś ?No wiesz zanim..
-Raczej na pewno.
W milczeniu skierowali się ku sali tronowej. Mieszkańcy Olimpu
zazwyczaj nie przejmują się obecnością herosów, ale nie dało
się ukryć iż Amara wzbudzała zainteresowanie. Nimfy, satyrowie i
inne mityczne stworzenia szeptały komentarze na jej temat, niektórzy
uciekali mamrocząc pod nosem “Kłopoty.
Będą kłopoty”.Byli jednak dużo zręczniejsi w obgadywaniu
innych w porównaniu do obozowiczów.
Nico dorównał jej kroku.
-Tssa, raczej tu byłaś. Znają cię.
-Też mi się tak wydaję. - Droga dobiegła końca. Stali tuż przed
ogromnymi drzwiami za którymi czekały odpowiedzi na dręczące ją
pytania lub kłopoty.
-Teraz ja się pytam. Gotowy Di Angelo?
-Sam już nie wiem. -Amara spojrzała na
niego ze zdziwieniem.
-Ej ! Zluzuj trochę ,żarcik i to twój.
-Ha-ha-ha. Nie w takiej chwili, błagam.
-Gotowy.
-Raz się żyje.
* * * * * * * * ** * * * * *
Amara nie przemyślała tego do końca. Liczyła zastać tylko ojca
,ale trafiła na jedno z posiedzeń. Obecność 99% .Kogo brakowało
? Posejdona. Nie dziwił ją ten fakt, Percy był jego “perłą”
zresztą nie tylko jego.
-Witaj tato. -wykonała zgrabny ukłon ,a zaraz za nią Nico.
-Co ty tu robisz ?- Zeus wyglądał na
równie zdziwionego jak i zakłopotanego.
-O jak miło !- krzyknęła tak aby wszyscy pozostali ją usłyszeli,
po czym obróciła się na pięcie rzucając
każdemu z nich kpiący uśmiech. -Też cię kocham tatusiu.
-Co to za ton ? Zeusie od kiedy pozwalasz sobie na taki kpiny ?-
powiedziała oburzona Hera.
Amara jeszcze raz rozejrzała się po sali, wszyscy bogowie o dziwo
wzrok mieli spuszczony w podłogę, oprócz
czterech : Zeusa, Ateny,Apollina i Artemidy . Według obliczeń Amary
wynik równy był 4 podejrzanych.
-Pani Hero, proszę się nie unosić. Przyszłam zadać kilka
pytań.-oznajmiła łagodnie.
Zwróciła się ponownie w stronę Zeusa.
-Odpowiesz mi na nie tato dobrze ? Tu i teraz.
-Śmiesz mi rozkazywać !
-Tak ! Dlatego ,że jesteś mu coś winien !
-Niby komu ?!
-Lukowi !- Nico na chwilę wstrzymał oddech. Nie
rozumiał tego powiązania.
Zeus rozejrzał się po wszystkich.
-Lukowi , nie tobie.
-Serio ? Chyba jednak mi.- Amara wyciągnęła zza pasa szerszeń po
czym rzuciła go pod stopy ojca.
-Proszę bardzo.
-Skąd go masz ?
-Nieważne.
-Jeśli pytam odpowiadaj !
-Ty pierwszy. Kim jest moja matka ?
-No chyba jasne ,że Atena. Głupiutka jak mogłaś tego nie ….
W sali zawrzało, a serce Amary na chwilę
zamarło. Zeus jak i Hera zrobili się czerwoni niczym buraki.
-Hahaha, to znaczy żartowałem. Byłbym idiotą gdybym miał dziecko
z własną córką. -próbował obrócić
wszystko w żart.
Amara zesztywniała, ukradkiem spojrzała
na Atenę która przybrała kredowy odcień skóry.
-Ty… ty łajdaku !- Hera podniosła się z tronu. -Jak mogłeś !
Ona za to ucierpi !
Momentalnie w dłoniach Hery pojawił się łuk i strzała. Amara
nigdy nie słyszała o zdolnościach strzeleckich Hery ale wolała
się o tym nie przekonywać na własnej skórze.
Niestety było za późno, strzała
przeszyła jej klatkę piersiową.
Upadła na ziemię. Ostatnie zanim zamknęła oczy to myśl o
kukułce. Kukułką ze snu była Hera .
-Nie teraz, to nie może być teraz.- wyszeptała zasypiając.