Łączna liczba wyświetleń

poniedziałek, 23 marca 2015

      Skoro już dodałam kolejny rozdział - nie wstydzę się wam pochwalić... 



Rozdział 11.

 Posejdon umilkł. Utkwił wzrok w Percym a na jego twarzy malował się ból, patrzył na Percy’ego tak jakby zaraz ktoś miałby go mu odebrać ,jakby patrzył na niego ostatni raz.
-Dlaczego to zrobiłeś tato ? -Percy wyrwał ojca z transu.
-Sally…- westchnął. -moja kochana Sally. Była taka bezbronna nie mogłem zostawić was samych. Przepraszam.
-Tato, nie rozumiem…
Posejdon zwrócił się do Amary.
-Przywieźli cię tutaj. Spałaś. Kazali cię ukryć, więc to zrobiłem. Tysiąclecia spędziłaś w jednej z moich komnat.
Tyle informacji jednego dnia zaczęło przyprawiać ją o migrenę.
-Kto mnie tu “przywiózł” ?
-Apollo.
Amara czuła ,że teraz “NAPRAWDE” musi wyjaśnić sobie kilka rzeczy z Apollinem.
-A potem ? Co działo się potem ?
-Gdy urodził się Percy, byłem przerażony scenariuszem pozostawienia go i Sally samych…
Wtedy przypomniałem sobie o … o tobie. Spałaś jak zaklęta na dnie oceanu stwierdziłem ,że i tobie i mi zrobi to dobrze na psychikę. Więc wezwałem morfeusza i poprosiłem go a raczej zmusiłem aby cię obudził.
-A Zeus ?
-Twój ojciec długo cię szukał ,tak samo jak i Atena ale nigdy nie wpadli by na to ,że byłaś tutaj.
-Co się działo potem ? Co robiłam ? Jak żyłam ?
-Powiedzmy ,że zawarliśmy “umowę” .-bóg oceanu zaznaczył cudzysłów w powietrzu. - Ja obiecałem ukryć cię przed Artemidą abyś mogła mieć “normalne życie” a ty w zamian opiekowałaś się Percym.
-Hola ! Tato przystopuj trochę.-Percy wziął głęboki oddech.- To niemożliwe ,ja nic nie pamiętam.
Amara spojrzała na niego z roztargnieniem. Wtedy przypomniała sobie obraz chłopca ze snu. Małego niemowlaka o oczach w kolorze morza. Uświadomiła to sobie , to musiał być on.
-Bardzo się zżyliście, a w tym czasie Sally zarabiała na utrzymanie rodziny. Niestety w 10 urodziny Percy’ego wybraliście się na plażę, wiedziałem ,że tam będziecie - stworzyłem wam wymarzoną atmosferę, nie sądziłem ,że was znajdzie…
-Kto ?- zapytała ,ale tak naprawdę znała już odpowiedź.
-Zeus… To był zwykły zbieg okoliczności. Załatwiał coś z Hermesem i zauważył ciebie Amaro.
Rozpętało się piekło, ogromny cyklon prawie cię pochłonął, wiedziałem ,że nie mogę postawić się Zeusowi. W ostatniej chwili wyczyściłem ci pamięć ,a Percy’ego dostarczyłem Sally. Musisz mnie zrozumieć, nie mogłem ryzykować. Gdybyś mu powiedziała o Percym… najprawdopodobniej nie byłoby go tu z nami. Zaraz po tym zajściu skonsultowałem się z Sally i razem postanowiliśmy zmienić wszystkie związane wspomnienia Percy'ego z tobą ,tak aby zamiast ciebie występowała w nich Sally. Był to żmudny i długi proces, ale się udało. Wybacz mi.
-Dziękuje ,że mi o tym powiedziałeś.- Wszystko w niej wrzało ,nie umiała wybaczyć Posejdonowi, tyle dla niego zrobiła a on tak od ręki usunął jej pamięć. Niestety wyglądało na to ,że na pewien czas zamieszka w jego pałacu dlatego powstrzymała się od wypowiedzenia różnych wyzwisk pod jego adresem ,które krążyły jej po głowie.
Spojrzała na Percy’ego . Wyglądał na równie zdenerwowanego jak ona :
-Wiesz coś więcej ? -burknął pod nosem jednocześnie szukając czegoś ręką w kieszeni.
-Percy postąpiłem słusznie. Możesz złościć się na mnie ….
-Zapytałem się tylko ,czy masz coś jeszcze do powiedzenia Amarze ?!
-Percy,nie podnoś na mnie głosu !- Posejdon wstał gwałtownie przewracając krzesło.
Percy zrobił to samo ale w jednej ręce trzymał już swój miecz.
-Co ty wyprawiasz chłopcze ?!
-Tylko spróbujesz mnie tknąć !
-Percy ! Jestem twoim ojcem.
-Jesteś jak cała reszta olimpijczyków, myślisz tylko o sobie… Nie zrobiłeś tego dla mnie i mamy. Zrobiłeś to aby nikt nie dowiedział się o złamaniu przysięgi. -złapał głęboki oddech. Poczym opuścił miecz i rzucił na stół. -Weź go sobie ,nie chce twoich prezentów.
Złapał Amarę za rękę i pociągnął za sobą.
* * * * * * * * ** * * * * * * ** * * * *
Przenieśli się do jednej z komnat najprawdopodobniej przeznaczonej dla armii. W pokoju znajdowały się tylko dwa piętrowe łóżka, żadnych okien -tylko jedna mała lampka na eleżaterce.
Amara przekręcała się z boku na bok usiłując zasnąć. Starała się przetworzyć wszystkie zdobyte informacje i złożyć je w całość ale było jeszcze tyle do wyjaśnienia..
-Percy ?- odezwała się po długim milczeniu.
-Mhm
-Płaczesz prawda ?
-Nie.
Amara po cichu wstała zeszła po drabince i usiadła na brzegu łóżka Percy’ego.
-Dobra…- wymruczał z pod kołdry po czym usiadł obok niej .Teraz obydwoje siedzieli z zarzuconą kołdrą na ramionach oparci o ścianę.
-... płaczę, ale każdemu czasami się zdarza. Prawda ?- pociągnął nosem.
-Nie będę cię pocieszać bo i tak nic nie zdziałam,sama jest w szoku ale chciałabym ci coś powiedzieć.
-Tak ?- otarł czerwone od płaczu oczy.
-Zemścimy się.
-Jak niby chcesz to zrobić ?
-Nie masz czasami takich myśli, że może czas na zmiany. Może czas rozpocząć nową erę np. Erę Herosów…
-Ty to naprawdę masz niepokolei w tej swojej główce.-przez chwilę zauważyła cień uśmiechu na jego twarzy.
-Percy,zobacz ile krzywdy ci wyrządzili, oni traktują nas jak przedmioty. Widzisz to ?
-Nawet jeśli,to jak chcesz to zrobić ?
-Nie wiem ,ale opracuję plan.
-Jak tam chcesz ale z doświadczenia wiem ,że los nie sprzyja osobą myślącym w ten sposób.- sięgną ręką do swojej szyi ale po chwili wycofał ją spowrotem.
-Zapomniałam.- Wyjęła z kieszeni obozowy wisiorek Percy’ego
Percy uśmiechnął się i zaczął przyglądać się każdemu paciorkowi po kolei.
-O co chodziło z tym ,że Posejdon miał wszystko zaplanowane ?
Percy oderwał wzrok od naszyjnika gdy natknął się na jeden z paciorków i zacisnął go w ręce zanim Amara zdążyła zerknąć który to był.

- Upozorował moją śmierć ,abym jeszcze bardziej nie naraził się Zeusowi ,a to całe zabranie cię stamtąd… Po prostu powiedział Apollinowi aby w razie kłopotów które wiedział ,że na pewno nastąpią , przetransportował cię tutaj i tyle.
Nastała chwila milczenia. Stykali się ramionami wpatrzeni w pustą przestrzeń.
-Czyli byłam tak jakby twoją niańką…
-Dziwne ,co nie ?
-Bardzo.
-Ale to wyjaśnia dlaczego nie jesteś taka zacofana.
-Tak. -znowu cisza.- Ale zastanawiam się co działo się ze mną przez te 9 lat ?
-Dowiemy się, jak tylko wrócimy na powierzchnię. Obiecuje ci to.
Nagle Amare naszła myśl.
-A nie uważasz, że nie tylko Posejdon miał taki plan ?
-Co, jaki plan ?
-No z tym żeby upozorować twoją śmierć ?
-O co ci chodzi ?
- A gdyby inna bogini też nie chciała aby jej dziecko narażało się Herze i ukryła je gdzieś na czas całej tej sytuacji…
Percy nagle wyprostował się i spojrzał jej prosto w oczy. Świeciła w nich iskierka nadziei.
-Chyba nie mówisz o…
-Sądzę ,że Annabeth żyje Percy. Atena jest jaka jest , ale troszczy się o własne dzieci.
-Jeśli tak, to musimy ją znaleźć. Ona jest dla mnie …
-Wiem Percy. Widziałam jak na nią patrzysz.-westchnął.
-Pomożesz mi .- wskazał na naszyjnik w jego dłoni.
-Jasne.- zwiesiła naszyjnik na jego szyi po czym zawiązała na supeł.
-Musimy się wyspać ,jeśli mamy jutro stąd uciekać.
-Ale Apollo mówił …
-Amaro, jeśli mamy się stąd wydostać to tylko jutro. Kto wie ile potrwa ten spór. Idź do siebie i dobrze się wyśpij. Czeka nas długi dzień.
-A czy …- zająknęła się na chwilę. -mogę zostać tu z tobą.
-Okey.
Ułożyli się obok siebie. Amara czuła bijące od niego ciepło ,czuła się prawie bezpiecznie i zasnęła.
* * * * * * * * * * *
-Ej Amara !
Otworzyła oczy i krzyknęła z przerażenia, ale cyklop szybko zasłonił jej usta dłonią.
-To tylko ja Tyson. Percy kazał cię obudzić.
Spojrzała przez ramie. Rzeczywiście nie było go.
-Tam masz świeże ubranie i chyba broń.- wskazał na łóżko po przeciwnej stronie pokoju. -Jak będziesz gotowa to mi powiedz. Czekam przed drzwiami.
Po czym wyszedł z pokoju przeciskając się niezgrabnie prze zamałe dla niego drzwi.
Amara założyła na siebie nowe ubrania. Świeży T-shirt z logo obozu herosów, krótkie dżinsowe spodenki i białe tenisówki. Na to założyła szarą bluzę z kapturem i przymocowała do paska od spodni kaburę na miecz który był już w środku. Włosy związała w luźny kucyk.
Wyszła z pokoju.
Tyson opierał się o jedną ze ścian ,a Percy najwyraźniej pakował plecak.
-Jesteś gotowa ? -zapytał ,a dopiero po chwili na nią spojrzał. -Wyglądasz zupełnie jak … tylko te włosy. -wpatrywał się w nią z wręcz śmiertelną powagą po czym uśmiechnął się pod nosem.
Dopiero po chwili Amara zorientowała się skąd Percy ma damskie ciuchy dla niej. Najprawdopodobniej należały do Annabeth.
-Dobra więc plan jest taki. -spojrzał na nich oboje. - Tyson jest tutaj dowódcą straży więc raczej nikt nie będzie nas zatrzymywał gdy będzie iść z nami u boku ale znając życie zraz ktoś doniesie Posejdonowi o naszej ucieczce. Mamy jakieś…-zaczął coś liczyć pod nosem - maksymalnie 20 minut .
-A potem co ?
-Jedziemy do San Francisco.
-Dlaczego tam ? Przecież zanim tam dojedziemy któryś z bogów na pewno już nas wyczai …
-Wytłumaczę ci później , a co do transportu … wybrałem jeden z nie konwencjonalnych sposobów.
-Mianowicie ?
-Cienie
-Nico !- pisnęła. -.Był tam ze mną. Gdzie on jest ? - czuła ogromne poczucie winy. Przez ten czas nie pomyślała o nim ani razu.
-Cały i zdrowy. Czeka na nas na plaży. -założył plecak na plecy. -chodź musimy iść.
Ruszyli. Szli plątaniną korytarzy. Percy wyglądał na zorientowanego w tym wszystkim. Coś w nim się zmieniło. Amara była w szoku ile zdziałać mogła ta iskierka nadziei.
-Dobra ,jesteśmy.- Percy zatrzymał się i wyciągnął z plecaka czapkę z daszkiem.
-Załóż ją .Sprawi,że staniesz się niewidzialna.
-Po co ?
-Nie wiem, po prostu lepszy jeden uciekinier niż dwóch .Trzymaj się mnie.
Minęli kilu strażników , Tyson każdemu machał ręką na znak ,ze wszystko jest w porządku.
Stali już za drzwiami gdy jeden z nich pobiegł w kierunku sali tronowej.
-Zegnaj Tyson. -Percy mocno uścisnął brata.
-Do zobaczenia Amara. -szepnął w jej kierunku po czym zniknął za bramą pałacu

Amara ściągnęła czapkę i oddała ją Percyemu.
-Co teraz ?
-Płyniemy. -pstryknął placami, a wokół nich powstała ogromna bańka która zaczęła unosić ich do góry.
-Ile czasu nam to zajmie ?
-5 może 6 minut.
-Powiedz mi… o co chodzi z tym San Francisco , dlaczego tam ?
-To jest jedyne miejsce gdzie Atena mogła wysłać Annabeth, jeżeli to prawda. Tam mieszka jej ojciec.
Umilki na chwilę.
-Ciekawe co robią teraz w obozie.
-Powinniśmy powiadomić Chejrona.
-Nie. On zaraz wezwał by mojego ojca.
-On nie jest taki jak myślisz …
-Wiem, ale i tak mu nie ufam .
-Rozumiem.
Bańka wyłoniła się na powierzchnię. Percy szybko machnął ręką ,zanim ktokolwiek ich zauważył i bańka pękła. Podpłynęli do pomostu i wdrapali się po drabince. O dziwo byli susi .
-Jak to…
-Tssa, jedna z zalet bycia dzieckiem Posejdona. -odezwał się za nią głos.
-Nico ! - uścisnęła go radośnie a on odwzajemnił jej uścisk.
-Ekhem. Kończcie już z tymi czułościami. Ruszamy. Nico gotowy ?
-Też się za tobą stęskniłem ,ale powiedz mi jak twój ociec mnie zmylił ? Wyraźnie poczułem że -ściszył z lekka głos- no ,że umarłeś ?
-Hades jest po naszej stronie.
-Jakiej stronie Percy ? -zapytała zdezorientowana.
W oczach Nico rozpaliły się małe płomyczki.
-Amaro na Olimpie źle się dzieje… nie skłamie ,jeśli stwierdzę iż rozpętała się wojna. Bogowie odpowiadają się za jedną ze stron Zeus - Hera.
Amara wszystko dokładnie sobie przemyślała i stwierdziła fakty.
-Percy !Bogowie są zwróceni przeciwko sobie. To idealny moment …
-Błagam cię nie zaczynaj z tym znowu.
-O czym ona mówi.
-O zemście Nico… Zamierzam ...powiedzmy trochę namieszać. A wy mi w tym pomożecie ,ale najpierw San Francisco.