Dziewczyny spojrzały sobie prosto w oczy.
-Miło mi, dużo o tobie słyszałam Anabeth. -po czym puściła dłoń
dziewczyny.
-Mi również, Percy opowiadał mi o twoich wyczynach w lesie.
Imponujące.
Po chwili podeszła do nich rudowłosa dziewczyna.
-No,no tym razem naprawdę myślałam ,że będzie po tobie Percy
-szturchnęła chłopaka i roześmiała się.
-Ha _ha_ ha. - powiedział sarka-stycznie bardzo śmieszne Rachel.
Dziewczyna spojrzała na Amarę i Anabeth z lekkim niedowierzaniem.
-Jesteście uderzająco podobne , eem tylko
te włosy.-Amara odruchowo złapała za kosmyk swoich włosów.
-Coś nie tak z moimi włosami ?
-Nie. Są w porządku tylko dzieci Ateny
zazwyczaj mają blond włosy..
-Czy ty uważasz, że Amara jest..
Amara zamyśliła się na chwilę po czym wyjęła swój sztylet.
-Dzieckiem Ateny...To by wszystko wyjaśniało.- mruknęła pod nosem
-Sowa.
-Niemożliwe !- Anabeth krzyknęła i wyrwała sztylet z jej rąk.
Ujęła go w dłonie i zaczęła uważnie się mu przyglądać.-
Sowi sztylet, on..on należał do mojej matki.
-No więc po sprawie.Mamy kolejną córkę Ateny.-Rachel rozłożyła
w górze ręce.- Chwała nie będzie bogom ...i cała reszta tej
gadki którą wygłasza za każdym razem Chejron.
-Rachel to nie takie proste. -Anabeth zmarszczyła czoło.- Ten
sztylet… Chejron opowiadał mi o nim… moja matka obdarowywała
nim każde swoje dziecko, które miało mieć chwalebną przyszłość
ale..-spojrzała podejrzliwie na Amarę- ale tradycja została
zerwana. Skąd go masz?
-Obudziłam się z nim .-wyrwała sztylet z rąk Anabeth i schowała
za pas.
-Kpisz sobie ze mnie ? -dziewczyna wyjęła swoją broń i ruszyła w
stronę Amary.
Amara stała z założonymi rękoma na piersi. Emanowała spokojem
,nie zwracała uwagi na atakującą ją dziewczynę.
-Anabeth !-Percy złapał ją za nadgarstek.
-Co ty wyrabiasz ?- zaczęła się szarpać i wyrywać, aż jej
sztylet dosięgną policzka Percy’ego zostawiając ranę.
Percy cofnął się wycierając krew z policzka z nie dowierzaniem
wpatrując się w Anabeth.
-Percy…-wypowiedziała jego imię z przerażeniem - Co ja zrobiłam.
Podbiegła do niego ze łzami w oczach. Zaczęła ocierać krew z
jego policzka. Cała drżała.
-Ciekawe… to tak okazują sobie miłość ?-Amara szepnęła Rachel
do ucha.
-Ja -ja nie rozumiem -Rachel przypatrywała się całej tej sytuacji
z nie dowierzaniem.- Trzeba wezwać Willa…
-Nie.-powiedziała stanowczo.
-Jak to nie ?
-To tylko draśnięcie, pozostanie blizna i to wszystko.
Wzrok Rachel utkwił w stojącej obok niej Amarze.
Była od niej wyższa (ok.metr 75) ,nie była umięśniona
można powiedzieć,że była wręcz trochę za chuda. Wyglądała na
18 lat miała królewskie rysy twarzy i przenikliwe oczy -trudno było
określić ich kolor nie były szare lecz srebrne. Długie idealnie
proste włosy przedzieliła przedziałkiem na środku. Gdyby nie jej
postura można by było wziąć ją za żołnierza, ubrana była w
bojówki moro do tego czarna bokserka i luźno zawiązane glany
Zachowywała się jak królowa- emanował od niej spokój i siła.
-Kim ty właściwie jesteś Amaro ?
-Nic nie pamiętam, a ty ? Czyim jesteś dzieckiem?
-Yyy, niczyim. Jestem wyrocznią.
* * * * * * *
* * * * * * * * *
Amara nie rozumiała paniki Anabeth. Tłumaczyła jej,że to tylko
draśnięcie…. sam Percy cały czas to powtarzał ,ale Anabeth nie
słuchała i uparcie zaciągnęła go do lecznicy wraz z Amarą i
Rachel. Amarę bardzo bawił widok Anabeth
ciągnącej Percy’ego za koszulkę ale innym nie było do śmiechu.
Will dał Percy’emu łyk Ambrozji i zakleił ranę opatrunkiem.
-Anabeth .-Will zwrócił się w jej kierunku wzdychając.
-Wszystko będzie dobrze, prawda ?- ujęła twarz Percy’ego w
dłonie.
-Nie,on umrze.
-Co !-Anabeth rzuciła Willowi rozpaczliwe spojrzenie.
-Ej,ej nie płacz. Żartowałem. -szybko
poprawił się Will z uśmiechem na twarzy.
-Naprawdę ! Serio,śmieszy cię to ?!
-Uspokójcie się ! -Wkroczyła pomiędzy nich Amara.-Ty Will, chyba
masz sporo pracy ?- znacząco poprosiła wzrokiem Willa aby ich
zostawił.- A ty Anabeth nie unoś się tak. Tylko
lepiej naucz się panować nad własnym sztyletem aby nie zranić
więcej swojego chłopaka.
-Ty mała su…-Ponownie rzuciła się na Amarę ,lecz tym razem
poradziła sobie bez pomocy Percy’ego który był zbyt oszołomiony
by zareagować.
Amara wykonała kilka uników przed pięściami napastniczki niestety
Anabeth była równie sprytna i przyszpiliła ją do ściany
przykładając jej sztylet do gardła.
-Muszę przyznać ,że nie doceniałam cię .
Te słowa wybiły Anabeth z rytmu i inicjatywę przejęła Amara
wyciągając swoje ostrze zza pasa przycisnęła swoją przeciwniczkę
do ziemi.
Uśmiechnęła się złośliwie .
-O co ci chodzi ?
-Nie jesteś tu mile widziana ,wynoś się stąd !- wychrypiała.
Amara straciła nadzieję na jakiekolwiek porozumienie.
Dźwignęła się na nogi i wyszła z pomieszczenia.
* * * * * * * * *
* * *
Nadeszła noc. Nadal nie wybrała
domku,nadal nie wiedziała się kim są jej rodzice i nadal nie wie
kim ona jest -siłowała się z tymi myślami siedząc oparta o sosnę
Thalii. W dłoniach trzymała swój sztylet, zastanawiała się
dlaczego wywołał on u Anabeth tyle gniewu a może to nie sztylet
tylko ona sama.
-Pierwszy dzień jest zawsze najgorszy.-usłyszała znajomy głos za
plecami. Odwróciła się i ujrzała chudego bladego chłopaka z
czarną czupryną. Poczuła znajomy chłód
.
-Nico to ty ?
-Mhm.-Chłopak usiadł obok niej.-Rachel opowiedziała mi co dzisiaj
się stało...\
-Proszę nic nie mów. -pokazała swój sztylet Nicowi.- Wszystko
było dobrze dopóki go nie zobaczyła.
Nico złapał za głowicę i dokładnie się jej przyjrzał.
-Sowi sztylet.-burknął pod nosem.
-Tyle to sama wiem.-wyrwała sztylet z rąk chłopaka i schowała za
pas.
-Ej!
-Już się napatrzyłeś. Nie lubię gdy
ktoś oprócz mnie go dotyka.
-To normalne. A co do sztyletu to nie
dziwie się,że Anabeth się zdenerwowała.
-Ona chyba sugerowała,że go ukradłam ?
-Sam nie wiem, ale gdzieś słyszałem historię o sowim ostrzu.
-Opowiesz mi -przerwała.
-Mhm, właśnie do tego zmierzam.-Ułożył się wygodnie i zaczął
mówić.
-To zdarzyło się zaraz po tym jak Atena została patronką Aten.
Ludzie wdzięczni za opiekę Ateny wykuli dla niej sztylet.
Uznała to za miły gest ,ale sztylet wykonany był ze stali
więc nie przydałby się jej zanadto. Którejś
nocy zakradła się do podziemi i zanurzyła sztylet w Styksie przez
co stał się niezniszczalny a kontakt z jego ostrzem nawet
najmniejszy wysyłał każdą śmiertelną istotę do Hadesu lub
Tartaru.
-No to jakim cudem ja go mam skoro on należy do Ateny?
-Nie dałaś mi dokończyć. Atena dumna ze swojego dzieła
postanowiła obdarowywać nim każde ze swoich dzieci ,które
wykazało się ogromną mądrością i odwagą. Anabeth wiele razy
pytała się o niego Chejrona, nieskromnie mówi ,że należy się
jej i ma racje .Chejron powiedział ,że sztylet zaginął ,że Atena
obdarowała nim jedno ze swych dzieci i nie wrócił do tej pory.
Zaniepokojona Amara spojrzała w gwiazdy tak jakby szukała w nich
odpowiedzi.
-Słyszałam czego dokonała Anabeth, ale to tylko sztylet. Ostrze
nie świadczy o miłości matki do dziecka. Spójrz na mnie.-Nico
uśmiechnął się.-Nie mam nic tylko ten głupi sztylet...Co mi po
nim skoro nawet nie wiem kim jestem ?- Łza spłynęła jej po
policzku.
Nico podniósł się i wyciągną rękę w stronę Amary.
-Nie będziesz tu spała. Las nie jest zbyt bezpieczny ,szczególnie
w nocy,nawet tutaj.
Spojrzał na sosnę. Dziewczyna chwyciła
chłopaka za rękę.
-Wybrałaś już domek ?
-Wydaję mi się ,że tak.
-Świetnie. Chodź.
* * * * * *
* * *
Spacer był przyjemny. Nico opowiadał jej o Rzymianach
o jego siostrze i jej chłopaku oraz o reszcie przyjaciół.
Przerwały im odgłosy dochodzące z wybrzeża. Obydwoje wyjęli broń
i schowali się za jedną z łódek. Nie
było wiatru ,dlatego morze powinno być spokojne ale nie tym razem.
Fale wznosiły się na kilkanaście metrów ale za każdym razem
zatrzymywały się tuż przy brzegu. Na
plaży stał Percy był sam ale do czasu. Po chwili wyskoczyła
Anabeth w pełnym uzbrojeniu. Percy wyjął miecz i zaczął bronić
się przed napastniczką.
-Hej !- Nico nie zdążył jej powstrzymać. Amara wyciągnęła
sztylet i ruszyła na pomoc Percy’emu. Gdy Anabeth spostrzegła
Amare zakończyła walkę odpychając Percy’ego na bok.
-Znowu ty ! Tym razem ci nie podaruje.
Anabeth miała znaczącą przewagę. Miała zbroję i długi na 1.5 m
miecz z niebiańskiego spiżu.
Amara wycofała się na pomost, dopiero po chwili zorientowała
się,że był to błąd. Anabeth zwolniła trochę i napawała się
strachem przeciwniczki.
-Daję ci ostatnią szansę ?Skąd masz ten sztylet ?
-Już ci mówiłam.
-Nie wierzę ci.
-Rób jak chcesz.- Amara skorzystała z ostatniej szansy .Pobiegła w
prost na Anabeth ale gdy ta podniosła miecz wykonała zręczny unik
i zepchnęła ją do morza.
-Zwariowałaś !? - dobiegł ją głos biegnącego w jej kierunku
Percy’ego. Nie zdążyła nawet od powiedzieć, chłopak wskoczył
do wody na ratunek Ann.
-Dlaczego ją zaatakowałaś ? -z cienia wyskoczył Nico.
-Chciałam pomóc Percy’emu.
-Hahahaha -Nico zaczął się śmiać.
-Co cię tak bawi?
Nico uśmiechnął się.
-Oni codziennie to robią. Ćwiczą .
Amara otworzyła szeroko oczy.
-Ja..ja nie wiedziałam.
-Nie poprawie ci tym humoru ale teraz to dopiero cię znienawidzi.
-Wiem. Na szczęście Percy jest synem Posejdona ,zaraz ją
wyciągnie.
Nico zamyślił się na chwile. Wydawało
się to nie możliwe ale stał się jeszcze bladszy niż wcześniej.
-Zaraz,zaraz….Percy jest synem Posejdona ! Wybrzeże jest płytkie
,co oni robią tam tak długo?
Jak na zawołanie Percy wypłynął na powierzchnię ,ale bez
dziewczyny. Był równie blady jak Nico…
-Nie ma jej ! Szukałem wszędzie !
Przypomniała jej się opowieść Nica o sztylecie jej matki ,a
dokładnie fragment o wysyłaniu zranionych przeciwników do Hadesu.
Z przerażeniem spojrzała na swój sztylet ...łzy zaczęły spływać
po jej policzkach.
-Percy…- powiedziała drżącym głosem. -Ja..-spojrzała mu w
oczy, co było najgorszym błędem jaki mogła zrobić. Były pełne
rozpaczy i strachu zapewne tak jak jej w tym momencie. Wysunęła do
przodu swój sztylet na którym spoczywała smuga krwi. - Ja...ja
chyba ją zabiłam.
_________________________________________________________________________
Przepraszam,że napisałam opis Amary w takim momencie ale kiedyś musiałam go wstawić.